(Mia)
Wyszliśmy za próg drzwi. Nad
niebem rozdzierała się gwieździsta łuna. Jak na Anglię pogoda była piękna.
Niebo świeciło tysiącami malutkich gwiazd, które oświetlały ścieżkę. Gdy już
znaleźliśmy się na jednej z ulic, poczułam czyjąś dłoń na mojej. „Niall.” Momentalnie zakręciło mi się w
głowie.”To przez ciężki dzień. Na pewno.”
Jego dłoń przywarła do mojej, dając mi poczucie bezpieczeństwa. Palce wplotły
się między moje, tworząc idealny duet. Ciepło jego dłoni, momentalnie stało się
też moim. Zwróciłam głowę w jego stronę, posyłając mu zarazem ciepły jak i
pytający uśmiech. Chłopak widocznie się zmieszał. Podniósł drugą rękę, jakby
czekał na pomoc z Góry. Chrząknął, po czym powiedział:
-To dlatego, że nie wzięłaś
rękawiczek. Zimno jest- popatrzył w moją stronę, zmniejszając odległość
znajdującą się między nami.
Puścił moją dłoń.
Niespodziewanie, zimno oblało moje serce. Umysł wrócił do rzeczywistości. Znowu
czułam się zagubiona, sama. Czułam tak jakby ktoś wysysał ze mnie całą duszę.”Złap mnie za rękę, daj mi poczucie
bezpieczeństwa!” Znowu stałam się tą dziewczyną, którą jestem na co dzień.
A przede wszystkim, znowu poczułam, że nie jestem bezpieczna. „A to wszystko przez jego dłoń?”
Zwróciłam się w stronę
chłopaka, który zdejmował rękawiczki. Popatrzył się na mnie tymi zielonymi
oczami i bez słowa, podał mi je.
-Dziękuję-wydusiłam.
Chłopak włożył swe dłonie do
kieszeni i ruszyliśmy dalej. Przez pewien odcinek drogi, panowała cisza.
Wypełniała ona przestrzeń znajdującą się między nami. Czułam jak chłopak napiął
wszystkie mięśnie, zamknął oczy i zatrzymał się. Przestraszyłam się. Serce
zaczęło mi walić, a ręce momentalnie zaczęły się pocić. „Tylko dlaczego ja tak reagowałam na wszystko co on zrobi?”
-Wszystko w porządku?-
spytałam, a w moim głosie można było słyszeć nutkę niepokoju.
(Niall)
Nie odpowiadałem na pytanie
dziewczyny. Fizycznie, wszystko ze mną w porządku, ale gorzej jest z moją
duszą, z moimi uczuciami. „Nie mogę być
smutny! Muszę radością, empatią i uśmiechem, wyznawać jej miłość. To wystarczy.”
Otworzyłem oczy i posłałem jej
przyjazny uśmiech.
-Tak, wszystko w porządku.
Tylko, wiesz…- przerwałem, zastanawiając się nad sensowną odpowiedzią.- tak
trochę, dałem się porwać uczuciom.
Mia popatrzyła na mnie tym
anielskim wzrokiem i nadal wbijając się
w moje oczy, wyciągnęła moje dłonie z kieszeni i złapała mnie za nie.
Czułem zawroty głowy. Serce
zaczęło bić jak oszalałe, a zarazem oblało się szczęściem. „To tylko przyjacielski gest.” Poczułem, że mógłbym z tą kobietą
pójść na koniec świata. Nie chciałem, aby nasze dłonie się rozłączały.
-To dlatego, że nie wzięłaś
rękawiczek. Zimno jest- zacytowała żartobliwym tonem, na co równocześnie
wybuchliśmy nieopanowanym śmiechem.
„Czemu mi się to zdarza?!”
Lekko pociągnęła mnie i
kontynuowaliśmy nasz spacer. Księżyc patrzył na
nas z góry i oświetlał nam zawiłe ścieżki. Powoli się rozluźniałem. „To są efekty spędzonego czasu z Mią.” Uśmiech
nie chciał mi zejść z twarzy. „Znów
czuję, że żyję. Tego mi brakowało. Ciebie mi brakowało, Mia!”
-No to opowiadaj o tej
szczęściarze!- powiedziała dziewczyna. W jej głosie można było słyszeć smutek,
lecz po paru sekundach, wydusiła z siebie uśmiech.-jaka ona jest?
„Jak
ja mam ci to kurwa powiedzieć?”
„Może
zwyczajnie? Może wystarczy powiedzieć: kocham cię, a wszystko stanie się
prostsze?”
(Louis)
Siedziałem z Zayn’em przy
stole, na którym stało kilkanaście świeczek. Świetlista łuna, nadawała
charakteru temu momentowi. Pochłonęła nas rozmowa, której tak bardzo mi
brakowało. Znowu mogliśmy normalnie porozmawiać, pójść na piwo. Tylko czegoś mi
tu brakowało. Czego? Moich trzech pozostałych braci. Choć obiecałem sobie, że
coś zdziałam, nie byłem w stanie. Po prostu nie umiałem wykonać żadnego ruchu.
Nie umiem grać w tą grę, przynajmniej na panujących obecnie zasadach. „Chyba, że sam sobie je ułożę?”
-No i wtedy on wyszedł. Z
nią! Ogarniasz?- spytał ze śmiechem chłopak, co jednocześnie wyswobodziło mnie
z transu.
Potrząsnąłem lekko głową,
przywracając moją osobę do porządku.
-Co się dzieje, stary?-
spytał z troską. Doskonale mnie rozumiał, widział moje cierpienie.
Nie odpowiadałem. Milczałem
niczym największy tchórz. Wieczorami planowałem tą sytuację milion razy, a
kiedy ona nadeszła, nie umiałem się wysłowić.
-Wiem o co ci chodzi. Nie
martw się. Wszystko wróci do normy. Wiesz, każdy ma swoje sprawy i czasami brak
im czasu dla innych. Harry jak najwięcej czasu spędza z Mią, bo jest świadomy,
że za parę tygodni, czeka ich kilkumiesięczna rozłąka. Niall chciał po prostu
odpocząć, przynajmniej tak to mi tłumaczył. Myślisz, że ja się tym nie
martwiłem?
I nagle kamień spadł mi z
serca. Umysł stał się całkowicie wierny jego słowom. Połykałem każde słowo,
uważnie analizując jego sens.
-Wierzę ci- powiedziałem z uśmiechem.
-Wiem- odpowiedział prawie
bezgłośnie, wracając do poprzedniego tematu.
„Nie
męczącego tematu.”
(Liam)
-Cześć kochanie- usłyszałem
energiczny głos Gem w słuchawce.
-Jak się czujesz?- spytałem
z troską. Moje serce tańczyło taniec szczęścia. „Chwytaj każdą chwilę, ciesz się nią”
Ujrzałem Louis’a,
wchodzącego do pokoju. Ujrzawszy, że z kimś rozmawiam, zaczął szturchać mnie,
szepcząc: daj na głośnik, no daj! Liam,
na głośnik!
„Cały
Louis”
Na jego zachowanie
zareagowałem pozytywnie i sprostałem jego prośbie.
-Dobrze, tylko…-
odpowiedziała.
-Tylko?
-Mam do ciebie pewną prośbę.
-Do ciebie? Do nas! Ja służę
pomocą- wtrącił się Lou.
-Cześć Lou!- powiedziała ze
śmiechem, nieco zakłopotana. – no, dobra. Ale musicie mi obiecać, że to
zrobicie. Bez odwołań!
-Mamy się bać?-
powiedzieliśmy chórem.
-Pójdziecie do sklepu z
bielizną i kupicie mi ją. Liam, ty powinieneś znać rozmiar. Zrobiłabym to sama,
lecz jestem uwięziona w pracy, a potrzebuję tego na dzisiaj.
-Wiesz co, ja jednak… my….
Liam, my dzisiaj nie mamy żadnego wywiadu?- wtrącił się Lou, mimiką pokazując
mi, że mam jakoś wybrnąć z sytuacji.
-Po co ci bielizna na dziś
wieczór?!- spytałam, czując jak poczucie zazdrości wzrasta. Byłem tak żądny
odpowiedzi, że każda sekunda była dla mnie wiecznością.
-Niespodzianka-
odpowiedziała tajemniczo dziewczyna, na co czarne myśli, wyparowały.
-Jesteśmy dzisiaj umówieni?-
spytałem z nadzieją.
-Oh, ludzie! Już zaraz
wszyscy będą wiedzieć, że umawiacie się dzisiaj na sex! Zastopujcie! Ty, Liam?!
-Zamknij się- warknąłem do
niego, nadal podniecony zaistniałą sytacją.
-To co chłopaki?
-Już się robi!-
odpowiedzieliśmy razem, kończąc rozmowę.
(2 godziny później)
Staliśmy przy półce z damską
bielizną. W sklepie były tylko kobiety, które obdarzały nas tajemniczym,
pytającym wzrokiem.
-Stary, zdecyduj się na coś
i spadamy!- powiedział Louis, poprawiając kaptur, który służył mu jako
kamuflaż.
-Tylko ja nie wiem, co
wybrać. Mógłbyś mi pomóc?!
-Ale tego jest kurwa pełno!-
powiedział zrezygnowany.- może to?- spytał wskazując na czerwony, koronkowy
zestaw.
W mojej głowie zawitały już
niepożądane myśli. Wziąłem do ręki skrawek materiału i zobaczyłem na rozmiar.
-Idealny- powiedziałem
bardzo zadowolony wyborem przyjaciela.
-Stary, plan waszej
dzisiejszej „randki” będziesz obmyślał później, teraz spadamy- powiedział
zniecierpliwiony, jednocześnie wprawiając mnie w zakłopotanie.
-Idziemy?- jęknął.
-Idziemy- odpowiedziałem z
satysfakcją, wiedząc, że uszczęśliwiłem moją dziewczynę, jak i samego siebie.
Cześć! Po pierwsze chciałam Was bardzo przeprosić za tak długą nieobecność. Rozdział miałam napisany, ale nie byłam co do niego przekonana. Czuję, że Was zawodzę... Dziękuję Wam, Kochane, za tak wiele komentarzy. Chociaż niektórzy powiedzą, że to niewiele, jednak one mają dla mnie ogromną wartość. Dziękuję tym, którzy pomimo czasu, zostali ze mną. Kocham Was!\
Przepraszam za jakiekolwiek błędy.
Dostałam wiadomości z prośbami, żeby dodać coś śmiesznego, bo cały czas panuje smutna atomsfera. No cóż, starałam się!
Kocham Was!
Wszystkie zaległe komentarze, nadrobię. Gdybym o jakimś blogu zapomniała, upominać się!!!
Peanuts :D